Do gabinetu seksuologa wchodzi nieśmiało młode małżeństwo.
- Proszę, siadajcie państwo - uśmiechnął się doświadczony lekarz wskazując na wygodne fotele - W czym mógłbym pomóc?
- Mamy poważne problemy ze współżyciem - odparł onieśmielony młody żonkoś
- A konkretniej, proszę? - zagadnął zaintrygowany specjalista
- No, jest coś nie tak, nie wiem jak to opisać - odparł zmieszany młodzieniec
- To może pani będzie bardziej wylewna - lekarz skierował swe słowa do drobniutkiej szatyneczki, której lico płonęło gorącym rumieńcem zmieszania
- Mąż, prawdę mówiąc, już wszystko panu powiedział. Ja się za bardzo krępuję, żeby wyjawić szczegóły - niewinnie spuściła głowę i dyskretnie załopotała rzęsami
- W tej sytuacji musimy dokonać, jakby to powiedzieć, rutynowego badania. Rzekłbym: wizji lokalnej - zaproponował seksuolog unosząc się z fotela - Proszę państwa tu na kozetkę. Proszę przystąpić do, nazwijmy to, najzwyklejszego, rutynowego według państwa stosunku. Ja sobie popatrzę. Moją obecnością, oczywiście, proszę się nie krępować. W końcu jestem lekarzem i chciałbym państwu pomóc.
Małżeństwo pospiesznie zrzuciło z siebie ubrania. Nieśmiała panienka odważnie rzuciała się plecami na zimną kozetkę i przyjęła postawę wyczekującą. Mężuś owej panienki odważnie, bez chwili wahania, wskoczył na nią i przystąpił do akcji. Oboje przejawili nagle niespotykaną wręcz aktywność. Panienka bardzo głośno wzdychała, krzyczała, w ekstazie drapała męża po plecach, a on parł do boju niczym zdrowy, wygłodniały ogier, stękając tak intensywnie, że lekarz aż się upewnił, czy aby na pewno w poczekalni nie ma już nikogo. Kozetka jeździła po całym gabinecie. Kobitka zawodziła coraz głośniej i coraz szybciej. Facecik ledwo za nią nadążał. Wyraźnie widać było nadchodząca kulminację tego niezwykłego doświadczenia. I gdy już przyszedł czas, oboje wyjąc z rozkoszy znieruchomieli. Gościu osunął się powoli na małżonkę i tak trwali na tej rozklekotanej już kozetce niewinnie uśmiechając się do seksuologa.
- Proszę państwa, powiem szczerze, że nie rozumiem na czym miałby polegać Wasz problem. Według mnie wszystko było w najlepszym porządku. Może było nawet za dobrze, jak na tak młode i pewnie nie za bardzo doświadczone małżeństwo. Muszę się zastanowić, poszukać takiego przypadku w moich notatkach. Zapraszam jutro.
Gdy parka pozbierała swoje rzeczy z podłogi, ubrała się i wyszła, specjalista chwycił za słuchawkę telefonu i wykręcił numer do kolegi po fachu w celu uzyskania konsultacji. Po krótkiej wymianie zdań ów kolega zapytał:
- Taka mała, bardzo atrakcyjna i bardzo nieśmiała szatyneczka, w którą nagle wstępuje diabeł? I żonkoś spisujący się jako kochanek wręcz bez zarzutu... no, może trochę za bardzo niewyżyty? - spytał kolega
- Tak, to bez wątpienia oni - odparł zaskoczony pierwszy lekarz
- Nie przejmuj się. To byli państwo Nowakowie. Mają kawalerkę, dwoje dzieci, cienkie ściany i mało wyrozumiałych sąsiadów. Każdą dobrą okazję wykorzystują na szybki seks. U mnie kozetką potłukli szafkę z lekarstwami...
Mówi nauczycielka do dzieci:
- "Nie całujcie piesków w pyszczek."
- "Moja ciocia tak zrobiła" - odpowiedział Jasio."
- "I co sie stało?" - pyta nauczycielka.
- "Piesek zdechł."
 
Wnuczek pyta sie dziadka gdzie najlepiej pojechać na wczasy.
-Do Rosji.
-Dlaczego tam.
-Jak ja tam byłem ostatnio to weszłem do sklepu wziołem towar i nie zapłaciłem i nic mi nie zrobili,
potem na ulicy spotkałem jakiegoś gościa i tak z nudów mu przywaliłem i zadna kara mnie nie spotkała na koniec zachciało mi sie kobiety to wypatrzyłem jedna taka krasawice i w parku ja złapałem i zrobiłem co chciałem.
- Dobrze zrobie tak jak mówisz.
Po pewnym czasie wraca wnuczek z wycieczki cały poobijany i z wyrzutem mówi do dziadka.
-Dziadek ale mnie wpusciłes w maliny gdy zrobiłem tak jak mówiłeś to w sklepie złapali mnie ochroniarze i pół dnia spędziłem w komisariacie mowie sobie musze to jakoś sobie zrewanżować i napadłem na gościa ale on okazał sie silniejszy i mi dokopał na koniec myśle sobie że moze chociaż mi sie uda z dziewczyną, poszłem do parku wypatrzyłem urocza dziewczyne i gdy ją złapałem i zaczołem ciagnąć w krzaki ta narobiła strasznego krzyku i pzechodnie mi strasznie wtłókli, dzieki dziadek za takie rady.
-A z kim byłes
-Z Orbisem
-To źle wybrałeś ja byłem z Wermahtem
Jedzie Natasza z porucznikiem w jednym przedziale. Porucznik czyta gazetę,
Natasza bezskutecznie usiłuje zwrócić na siebie jego uwagę.
- Poruczniku, jak nazywa się kamień w pańskim pierścionku ?
- Ech, Nataszko... jakoś mi się dziś nie chce...
Idzie sobie turysta i w pewnym momencie zauważa Bacę i pyta:
- Baco, co robicie?
- A nic takiego, piore tylko kota.
- Kota? Przecież kota się nie pierze.
Na to Baca:
- A co wy tam turysto wicie, kota się pierze.
Za parę godzin turysta wraca z powrotem. Patrzy a kot leży nieżywy. I zwraca się do Bacy:
- A nie mówiłem, że kota się nie pierze?!
A Baca na to:
- Pierze się, pierze, ale sie nie wykręco.
Dwóch facetów po długiej nocy spędzonej w barze nad ranem wsiada
do samochodu. Po kilku minutach w okno pasażera stuka stary mężczyzna.
- Zobacz, w oknie jest duch! - krzyczy pasażer.
Kierowca dodaje gazu, ale twarz nie znika. Przerażony pasażer
otwiera okno i pyta:
- Czego chcesz?
- Macie może papierosy? - pyta stary mężczyzna. Pasażer rzuca
przez okno paczkę i krzyczy do kierowcy zamykając ze strachem okno:
- Przyspiesz!
Kilka minut później uspokojeni zaczynają śmiać się i żartować z
poprzedniego strachu. Nagle w oknie znów pojawia się ta sama twarz.
- To znowu on! - krzyczy pasażer.
Otwiera okno i drżąc ze strachu pyta:
- Tak?
- Macie ognia? - dopytuje się stary mężczyzna. Pasażer wyrzuca
zapalniczkę przez okno i krzyczy:
- Przyspiesz jeszcze!
Kierowca wciska gaz do podłogi, straszliwa twarz znika z okna.
Pasażer z kierowcą powoli dochodzą do siebie po spotkaniu z duchem, kiedy w
oknie znowu pojawia się postać tego samego starego mężczyzny.
Przerażony pasażer otwiera okno i pyta:
- Co znowu?
- Może pomóc wam wyjechać z tego błota?
Goście budzą się następnego dnia po weselu w Kanie Galilejskiej. Ledwo żywi, zmęczeni, z wieeelkim kacem. Tak leżą i coś tam próbją gadać do siebie.
Naraz jeden mówi ochrypłym głosem :
- może by ktoś zaszedł po wodę ...
A jakiś drugi na to :
- tylko nie Jezus !! ...
Samolot stoi na pasie, wszyscy pasazerowie gotowi
ale nie startuje. Zniecierpliwieni ludzie pytają co jest grane, przecież już
jest opóźniony - na to stewardesa ze czekamy tylko na pilotow.
Wreszcie po 10 minutach jadą , podjeżdżajżą pod trap,
pasażerowie wygladają i widzą dwóch pilotów idacych z laskami dla niewidomych.
Pełna konsternacja, ale nikt nic nie mowi, stewardesa pomaga
niewidomym pilotom zająć miejsca w kokpicie , silniki
nabierają mocy samolot powoli kołuje na koniec pasa
startowego , przystaje i zaczyna się procedura startu,
koła krecą się coraz szybciej, beton z coraz wieksza
szybkoscią się przesówa przed oczami posażerów nerwowo wyglądających przez okienka,
ale samolot jakos sie nie odrywa ...
Pasażerowie widzą już zblizający się koniec pasa i nagle ...
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!! - wszyscy krzyczą
i w tym momencie samolot wzbija się w góre.
Pierwszy pilot mowi do drugiego:
- Ku..a !!! Jak kiedyś nie krzykną to sie rozbijemy ...

(: poprzednia | 753 | 754 | 755 | 756 | 757 | 758 | 759 | ... | 986 | następna :)