Do miasteczka na Dzikim Zachodzie zajechał wędrowiec. Jedzie, patrzy, a miasto całe puste. Nikogusieńkiego. W końcu spotkał żula, nawalonego jak stodoła.
- Gdzie wszyscy?
- Pojechali wieszać Papierowego Joe?
- A kto to taki Papierowy Joe?
- A taki kolo w papierowym kapeluszu, w papierowym ubraniu, w papierowych spodniach, w papierowej koszuli, na papierowym koniu i z papierowymi pistoletami.
- A po co go wieszać?
- Bo ch*j non stop szeleści.
Idzie facio po lesie... deszcz zacina, wiatr duje, noc czarna...
zmarzł cały, patrzy - stoi samochód. Podszedł, zagląda do środka -
nikogo, drzwi otworzył, wsiadł na tylne siedzenie chroniąc się przed
deszczem Nagle samochód ruszył... facio zgłupiał.... samochód
jedzie, on siedzi sam, za kierownicą nikogo... Nagle pojawia się
owłosiona ręka, kręci kierownicą i znika... Facio w coraz większym
strachu.... Patrzy wystraszony, pojawiają się pierwsze zabudowania,
w końcu samochód zatrzymuje sie przed zapuszczonym domem na skraju
wsi. Drzwi się otwierają, zarośnięty mężczyzna zagląda do środka i
widząc wkulonego ze strachu w najdalszy kąt facia pyta:
- Co tu k***a robisz!?!
- Eeee... nic... jadę... - duka przestraszony pasażer.
- No k***a można och*jeć!!! Ja pcham a ten k***a sobie jedzie....
 
Mój syn zaczął ostatnio strasznie przeklinać. Może w przedszkolu posłyszał, może na placu zabaw, ch*j go wie...
Pewien gość postanowił kupić sobie domek na
prowincji. Dopytuje się gospodarza:
- A okolica tutaj cicha?
- Panie, taka cicha jak nie wiem co. W zeszłym
tygodniu bandyci pięciu ludzi na śmierć zamęczyli i
trzy domy okradli, a nikt w okolicy nic nie słyszał.
Biuro poselskie Anny Grodzkiej.
Dzwoni telefon. Posłanka odbiera i słyszy w słuchawce Janusza Weissa:
- Dzwonię do pani/pana w bardzo nietypowej sprawie.
- Ooo, Lucyna, schudłaś! Jakaś nowa dieta?
- Tak. Marchew, cebula i ziemniaki.
- Gotowałaś, piekłaś?
- Kopałam!
U ginekologa. Kobitka na fotelu lekarz z pytaniem?
- A to co?
- No p*zda.
- Widzę, że p*zda. Pytam czego taka zarośnięta?
- Mąż nie pozwolił.
- Co? A gdzie on jest.
- Na korytarzu.
Ginekolog wychodzi i przyprowadza mężczyznę z korytarza i wskazując na krocze kobiety pyta:
- Co to jest?
- p*zda.
Kobieta:
- To nie mój mąż.
Jestem w Warszawie na jakimś osiedlu.Godzina Późna widzę ,że pod moim blokiem stoi kilka osób piją piwo ,ale są w miarę cicho.Mija 1,2,3 godzina oni nadal tam stoją i jest cichą jak makiem zasiał.Sąsiadka z dołu nie wytrzymała myślała ,że coś kombinują bo jak grupa młodych ludzi może być tak długi czas cicho i zadzwoniła po policję.Przyjeżdżają pod blok i z radiowozu drze się jeden z policjantów:
-rozejść się !
nic ponawia swoją próbę
-rozejść się!
Wychodzi dwóch policjantów z radiowozu podchodzą do tej grupki i mówią:
-proszę się rozejść !
A oni nic tylko skinęli ramionami w końcu jeden z policjantów mówi do drugiego:
-Ty ,a jeśli to nie Polacy?
-wiem spróbuję w innym języku.
Mówi policjant do nich po Angielsku próbował po Niemiecku ,ale bezskutecznie.Nagle jeden z chłopaków łapie policjanta za ramię i pokazuję na tabliczkę wiszącą na budynku kilka kroków od bloku.Policjant przeciera oczy i czyta "Zakład dla Głucho-Niemych w Warszawie"

(: poprzednia | 570 | 571 | 572 | 573 | 574 | 575 | 576 | ... | 986 | następna :)