Idą sobie dwie zakonnice ulicą i spotykają dwóch metali. Jedna do drugiej ze zgrozą:
- Ojej, oni chyba w życiu nie widzieli prysznica!
Zakonnice poszły, a metale między sobą:
- Ty, co to jest prysznic?
- Nie wiem, jestem niewierzący.
- ale Ty jesteś brzydka.
- a Ty pijany.
- ale ja wytrzeźwieje.
 
Piekło. Lucyfer pyta Belzebuba.
- Kocioł z nieletnimi grzesznicami na gulasz odpaliłeś?
- Odpaliłem...
- Posoliłeś?
- Posoliłem...
- Sądząc po twojej minie - wcześniej też popieprzyłeś?
Policjant wraca cały zziajany do domu.
Żona - co się stało???
policjant-napadło na mnie 6 zbirów ,ale udało mi się ich pokonac.
A jednego tak kopnołem że aż mu kredki z tornistra wypadły.
Dziadek pyta babci:
-Babkaa jak ja mam na imię?
Babka po chwili namysłu:
-A na kiedy ci to potrzebne?
Do sklepu z krawatami wchodzi facet i mówi do sprzedawcy:
- Poprosze jasnozielony krawat albo ciemnozielony krawat byle nie zielony.
sprzedawca taaaakie oczy - Słucham?
- Poprosze jasnozielony krawat albo ciemno zielony krawat byle nie zielony. - powtarza gosciu
Sprzedawca nie wie o co chodzi i wola kierownika
- Poprosze jasnozielony krawat albo ciemno zielony krawat byle nie zielony.
Na to kierownik:
- Panie, pocaluj mnie w lewy półdupek albo w prawy półdupek byle nie w dupe!
Na ławce w londyńskim parku siedzi dystyngowana, dobrze ubrana i zadbana kobieta, czytając z zainteresowaniem jakąś książkę. W pewnym momencie dosiada się brudny, zapuszczony kloszard i z zatłuszczonej gazety zaczyna wyciągać nadgryzioną kanapkę.
-Może się pani poczęstuje? – pyta.
-Nie, dziękuję! – odpowiada zniesmaczona kobieta.
Po skonsumowaniu kanapki, kloszard grzebie w pobliskim śmietniku i wyciąga z niego batonik czekoladowy, lekko już zazieleniały.
-A może coś słodkiego? – pyta.
-Nie, dziękuję! – ostrym głosem odpowiada kobieta.
-Mniemam, iż na laseczkę też nie mogę liczyć…?
- Krzychu, a ty wiesz, jak ja się ze swoją Ilonką poznałem?
- Nie...
- W kolejce w aptece. Po gumy stałem.
- Nie gadaj!
- Poważnie. Ona za mną w kolejce stała. Ja brałem sobie na zapas - mówię do sprzedawczyni: "Proszę sześć prezerwatyw". Patrzę - Ilona (wtedy jeszcze nie wiedziałem, że tak ma na imię) stoi za mną i się uśmiecha. Zrozumiałem, że nastał mój czas. Obejrzałem ją tak od stóp do głowy i rzucam do sprzedawczyni: "Proszę siedem". W kolejce za nami słychać śmiech, ja błyszczę po prostu...
- Ekstra!
- No tak. A ona do mnie: "Co tak mało? Bierz od razu dwanaście!" Ja zaniemówiłem, kolejka zamarła...
- I co, co??
- No, kupiłem dwanaście, już chciałem odchodzić, ale rzucam do niej na odchodne: "To co, poczekać?", na co ona: "No, będziesz musiał poczekać..." i do sprzedawczyni: "Paczkę tamponów poproszę".

(: poprzednia | 266 | 267 | 268 | 269 | 270 | 271 | 272 | ... | 986 | następna :)