Mąż wcześniej wrócił z pracy do domu i niespodziewanie zastaje żonę, która nago leży w wymiętoszonej pościeli.
- Co to kochanie?
- Źle się czuję, chyba chora jestem, więc się położyłam.
Małżonek chce powiesić płaszcz do szafy, a żona krzyczy:
- Nie otwieraj szafy, bo tam straszy...!
- Ależ kochanie, nie opowiadaj głupstw...
Otwiera szafę i widzi swego sąsiada, zupełnie gołego.
- No wiesz Władek, tego bym się po tobie nie spodziewał. Żona chora, a ty ją jeszcze straszysz...
Igor od zawsze robił to co lubił:
całował żonę, wślizgiwał się do wyrka i od razu zasypiał.
Pewnego dnia obudził się obok podstarzałego faceta, ubranego w biały szlafrok.
- Co Ty robisz w moim łóżku?! I kim Ty do cholery jesteś?! - zapytał facet.
- To nie jest Twoja sypialnia. Jestem Św. Piotr i jesteś w niebie. - dodał
- Że co?! Twierdzisz, że nie żyje?! Nie chce umierać, jestem na to jeszcze za młody! Chcę natychmiast wrócić na Ziemię!
- To nie takie proste. Możesz wrócić jako kura albo jako pies. Wybór należy do Ciebie. - powiedział Św. Piotr.
Igor pomyślał chwilę i doszedł do wniosku, że bycie psem jest stanowczo za bardzo męczące, a życie kury wydaje się być miłe i relaksujące.
Bieganie z kogutem po zagrodzie nie może być złe.
- Chcę powrócić jako kura. - powiedział
W kilka sekund później znalazł się w skórze całkiem przyzwoicie upierzonej kury. Nagle jednak poczuł, że jego kuper zaraz eksploduje.
Wtedy podszedł do niego kogut.
- Hej! To pewnie Ty jesteś tą nową kurą, o której mówił mi Św. Piotr. Jak Ci się podoba bycie kurą?
- No, jest OK ale mam dziwne uczucie, że zaraz rozsadzi mi kuper.
- Ooo, no tak. To znaczy, że musisz znieść jajko.
- Jak mam to zrobić?
- Gdaknij dwa razy i zaprzyj się jak najmocniej potrafisz.
Igor zagdakał i zaparł się jak najmocniej potrafił. Nagle "chluś" i jajko było już na ziemi.
- Wow, to było super!
Po chwili zagdakał drugi raz, zaparł się i wypadło z niego kolejne jajo.
Za trzecim razem, gdy zagdakał, usłyszał krzyk żony:
- Igor, co ty ku*wa robisz?! Obudź się! Zasrałeś całe łóżko!
 
Proboszcz pewnej małej wioski świętuje 25-tą rocznicę święceń kapłańskich.
Na specjalnie wynajętej sali zebrało się pokaźne grono miejscowych znakomitości.
Proboszcz, siedzący za specjalnym stołem na podwyższeniu, zwraca się do przybyłych parafian:
- Kochani moi!...Nie łatwo jest osobie takiej jak ja, mówić o rzeczach nie związanych z naszą wiarą.
- Dlatego potraktujmy to spotkanie na wesoło!
- Gdyby nie "tajemnica spowiedzi" mógłbym was tutaj rozbawić, zacznę jednak poważniej.
- W pierwszym dniu po przybyciu tutaj, zmuszony byłem zadać sobie pytanie:
gdzie ja trafiłem?
- Pierwszą osobą, którą wyspowiadałem był młody mężczyzna, który wyznał, że zdradza żonę z jej siostrą.
- Wyznał również, że zaraził się chorobą weneryczną od sekretarki swojego szefa.
- Jednak z upływem czasu nabrałem przekonania, że mieszkający tutaj ludzie są dobrzy i uczciwi, a to co przedstawiłem to był tylko incydent.
....
....
Po 20 minutach na salę wchodzi zdyszany wójt, który bardzo przeprasza za spóźnienie.
Siada na miejscu obok proboszcza i poprawiając wąsa zaczyna mówić:
- Doskonale pamiętam dzień, w którym nasz dostojny jubilat zawitał do naszej parafii.
- Zresztą nie będę się chwalił, ale miałem zaszczyt być pierwszą osobą, którą nasz proboszcz wyspowiadał!
Faceci rozmawiają przy herbatce w klubie seniora. Jeden nagle pyta:
- Mietek, a czy w tym tygodniu nie przypada wasza pięćdziesiąta rocznica ślubu?
- Owszem.
- I co planujesz?
- No... pamiętam, jak na dwudziestą piątą rocznicę zawiozłem żonę do Francji...
- Serio? A co zrobisz w tę pięćdziesiątą?
- Hm... No może bym po nią pojechał...?
Na terytorium Indian położono drogę żelazną. Wódz postanowił osobiście powitać pierwszy przyjeżdżający pociąg. Stanął na torach podniósł rękę w geście powitania a lokomotywa nawet nie zwolniła i przejechała po nim jak po łysej kobyle. Ciężko ranny wódz odzyskuje przytomność w swoim tipi, gdy nagle słyszy narastający gwizd. Zrywa się na równe nogi, wyskakuje na zewnątrz, patrzy a tu czajnik z gwizdkiem. Zrzuca go na ziemię, kopie, depcze, wali toporkiem. Żona wypada za nim wołając:
- Uspokój się, co robisz?
A wódz na to:
- Zabić gnidę póki mały!
Facetowi umarła żona. Tuż po pogrzebie stoi nad grobem i mówi:
-Gdybyś żyła, zabrałbym cię na tą wycieczkę do Paryża, o której zawsze marzyłaś... Kupiłbym ci to futro, o które zawsze prosiłaś... i już nigdy nie przyszedłbym do domu pijany...
Nagle widzi, że grudki ziemi zaczynają się poruszać.
-No co ty, na żartach się nie znasz?! Leż spokojnie...
9 rano. Pukanie do drzwi.
Babeczka otwiera - tam facet z pytankiem:
- Przepraszam, czy ma pani cipkę?
- Ty chamie - i trzask drzwiami.
Kolejny dzień - ta sama sytuacja.
Po trzecim dniu babeczka nie wytrzymuje i opowiada całe zdarzenie mężowi.
- Nic się nie przejmuj, jutro mam wolne to załatwimy tę sprawę.
Kolejny dzień - 9 rano, pukanie do drzwi.
Mąż przyczaja się za drzwiami a żona otwiera - ten sam gość:
- Przepraszam czy ma pani cipkę?
Babeczka spogląda ukradkiem na męża - on kiwa głową na tak:
- Mam - pada odpowiedź z jej strony
- To niech pani da swojemu mężowi i powie żeby się odpierdolił od mojej żony - OK?
Małżeństwo jedzie pociagiem. Oprócz nich w przedziale Anglik czyta gazetę.
Żona wyciąga kanapki...jedzą. Po chwili mówi do męża:
- Ty, znasz angielski...poczęstuj go
Mąż trąca Anglika i zagaja:
- a sandwich?
- no, thanks
Jadą...kobieta wyciaga termos...
- ty, moze on sie herbaty napije
Mąż:
- a cup of tea?
- no thanks
Jadą...kobieta mówi:
- ty, ale my jestesmy niewychowani..tyle czasu jedziemy razemi sie nie przedstawiliśmy...przedstaw nas natychmiast.
Mąż traca Anglika:
- my wife....
Anglik odwrócił wzrok..popatrzył...:
- no, thanks !

(: poprzednia | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | ... | 131 | następna :)