Chodzi facet po chodniku z niedźwiedziem polarnym na smyczy.
- Co pan robisz z niedźwiedziem na smyczy? - pyta przechodzień.
- Szukam faceta, który parę lat temu sprzedał mi malutkiego białego chomika.
Mamy sierpień, miasteczko na Lazurowym Wybrzeżu, sezon w pełni - ale
leje, wiec puchy. Wszyscy pozadłużani. Na szczęście do jednego hoteliku
przyjeżdża bogaty Rosjanin. Prosi o pokój. Rzuca na stol $100 i idzie go
obejrzeć. Hotelarz chwyta banknot - i natychmiast leci uregulować
należność u dostawcy mięsa, któremu zalega. Ten łapie banknot - i leci
zapłacić nim hodowcy świn, któremu zalega za towar. Ten łapie te $100 - i
leci zapłacic dostawcy paszy. Ten z ulga bierze pieniadze i z tryumfem
wręcza je prostytutce, z której usług korzystał (kryzys!) na kredyt. Ta
łapie pieniądz - i leci spłacić dług w hoteliku, z którego tez korzystała
na kredyt...

... i w tym momencie bogaty Ruski schodzi z góry, oświadcza, że pokój mu
się nie podoba - wiec bierze swoje $100 i wyjeżdża.

Zarobku nie ma. Ale całe miasteczko jest oddłużone i z optymizmem patrzy
w przyszłość...
 
Jedzie kierowca tirem z potężną naczepą i pech chciał, że zaklinował się przejeżdżając mostem. Jak to bywa podczas tego typu wypadków, po chwili pojawił się policjant i mówi do kierowcy:
- Co? Zaklinowaliśmy się?
- Nie k!$$a, most wiozłem i paliwo się skończyło!
Nadszedł koniec świata, Ziemia się sypie, nad przepaścią zebrało się trzech proroków największych religii. Chrześcijanin, Buddysta, i Muzułmanin. Postanowili, że będą po kolei rzucać się w przepaść i ten, którego jego Bóg uratuje, tego religia jest tą prawdziwą.
Pierwszy skacze Muzułmanin. 200 metrów nad ziemią:
"Allach, Allach, Allach..."
100 metrów: "Allach Allach Allach.."
50: "Allach Allach!"
20: "Allach!!!"
ŁUP! Roztrzaskał się o skały, w drobny k***a mak.
Chrześcijanin z Buddystą na widok krwawej arabskiej miazgi trochę zbledli, ale jak zakład to zakład. Skacze Buddysta:
200 metrów nad ziemią: "Budda, Budda, Budda..."
100: "Budda, Budda, Budda..."
50: "Budda, Budda!"
20: "Budda!!!!"
STOP! Wychamował tuż przed samą ziemią. Niesamowite, przeżył, chrześcijanin nie mógł w to uwierzyć. No ale nic, wciąż ma szanse, skacze:
200 metrów: "Jezu, Jezu, Jezu..."

100: "Jezu, Jezu, Jezu..."

50: "Jezu, Jezu!!!!"

20 metrów: "Budda, Budda, Budda!!!!"
Była sobie para z 60-letnim stażem małżeńskim. Nie byli bogaci, ale dawali sobie radę, ostrożnie gospodarując pieniędzmi. Mieli po 85 lat, ale byli dobrego zdrowia, głównie dzięki żonie, która przez ostatnią dekadę kładła wielki nacisk na zdrowe jedzenie i ćwiczenia. Z pewnością żyliby jeszcze długo, jednak podczas podróży rozbił się ich samolot. Tak więc trafili do nieba. Stanęli przed niebiańskimi wrotami, a św. Piotr wprowadził ich do wewnątrz. Zabrał ich do pięknego dworku, umeblowanego w złoto i jedwabie, z pięknie wyposażoną kuchnią i wodospadem w głównej łazience. Zobaczyli służącą, wieszającą ich ulubione ubrania w szafie. Westchnęli oszołomieni, gdy Piotr powiedział:
- Witamy w niebie. To będzie teraz wasz dom. Staruszek zapytał Piotra, ile to wszystko będzie kosztować.
- Ależ, nic - odpowiedział Piotr - Pamiętajcie, to nagroda, którą otrzymujecie w niebie za wasze życie na ziemi.
Staruszek wyjrzał przez okno i zobaczył wielkie pole golfowe, wspanialsze niż jakiekolwiek na ziemi.
- A jakie tam są opłaty? - mruknął.
- To jest niebo - odpowiedział św. Piotr. - Tu możesz grać codziennie, za darmo.
Potem udali się do klubu i zobaczyli obficie zastawiony stół, z każdą kuchnią, jaką sobie można wymarzyć. Staruszek patrzył na owoce morza, steki, egzotyczne desery i przeróżne rodzaje napojów.
- Nawet nie pytaj - św. Piotr uprzedził staruszka. - To jest niebo, to wszystko jest za darmo dla was, cieszcie się.
Staruszek rozejrzał się wokół i nerwowo spojrzał na żonę.
- Dobrze, a gdzie są niskotłuszczowe, niskocholesterolowe potrawy i bezkofeinowa kawa? - zapytał.
- To jest najlepsza część. - odpowiedział św. Piotr. - Możecie jeść i pić ile chcecie i nigdy nie będziecie grubi ani chorzy. To jest niebo!
Staruszek wciąż nie dowierzał.
- Żadnej gimnastyki, aby to zgubić? - zapytał
- Nie, chyba że chcecie - odpowiedział Piotr.
- Nie ma badania poziomu cukru ani ciśnienia krwi ani...
- Już nigdy. Wszystko co tu robicie ma wam sprawiać radość. Staruszek spojrzał na żonę i powiedział:
- Ty i te twoje pier****ne otrębowe płatki! A mogliśmy tu być już dziesięć lat temu!
Idzie baca ze swoim wielkim żółtym psem i turysta z wielkim amstaffem.
- Baco, weź tego psa, bo jak mój go dorwie, to go zeżre.
- Zobaczymy. Pan puści swojego, a ja puszczę swojego.
Żółty pies spuszczony ze smyczy szarpie amstaffa.
- Co to za pies!?- pyta przerażony turysta. - skąd go macie?
- Aaaa, szwagier mi z Afryki przywiózł, a ja mu tylko grzywę zgoliłem.
- Kto cię tak pogryzł?
- Mój pies.
- Jak to się stało?
- Wróciłem do domu trzeźwy i mnie nie poznał.
Do firmy zajmujacej sie usuwaniem padlych zwierzat z ulic miasta
dzwoni telefon:
- Dzzdzzienn dddobry, jajaja chchccialem popowiedziec, ze lelezy papapadly kkkon.
- Oczywiscie, przyjedziemy i zabierzemy, tylko niech pan powie, na jakiej ulicy.
- Na po...pooo...po..poooo
- Moze na Poznanskiej?
- Nnnie, na poo.po..poo
- Moze na Podgórnej?
- Nnnie, nnnie...
- To jak Pan sie zastanowi, prosze zadzwonic.
Facet dzwoni po chwili:
- Dzie dzie dzien...
- No witam,witam, co z tym koniem, na jakiej ulicy?
- Na poooo...po...po...
- No jaka, moze Poznanska?
- Nnnie, nnnie, pooo...po...po...
- Moze jednak Poznanska?
- Nnnnie...
- Prosze sie zastanowic i zadzwonic pózniej, dobrze?
Facet dzwoni po godzinie i ciezko dyszac mówi:
- Ddzi...
- No witam, witam, jak tam konik, na jakiej ulicy lezy?
- Na pppo..poooo...
- Poznanskiej?
- Ttttak!
- No widzi Pan, mówilem ze na Poznanskiej!
- Bbbo gggo chchcholerra pppprzeniossslem...

(: poprzednia | 39 | 40 | 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | ... | 230 | następna :)