Dziennikarz przeprowadza wywiad z ludożercą: - Czy w waszym państwie płacicie podatki? - Nie. - Nie? A dlaczego? - Zjedliśmy ministra finansów i teraz nie ma chętnego na zajęcie jego stanowiska.
Tyle się złego naczytałem na temat alkoholu - mówi Antek do kolegi - ze wreszcie sobie powiedziałem, czas raz na zawsze z tym skończyć! - Z piciem? - Nie, z czytaniem.
 
Było sobie takie średnio dobrane małżeństwo: żona dewotka, a mąż pijak. Pewnego razu żona zdenerwowana na męża mówi: - Słuchaj, nawróciłby się, poszedł do kościoła... - Nie, stara mowy nie ma, umówiłem się z kolesiami. - A za sto tysięcy? - pyta małżonka. - A, za 100 to spoko. Przyszła niedziela, mąż poszedł do kościoła, a żona sobie myli: "Pójdę, zobaczę co on tam robi". Przyszła do kościoła, patrzy a mąż chodzi po całym kościele, wchodzi do zakrystii, podchodzi do ołtarza itp. Zdziwiona podchodzi i pyta, co on najlepszego wyprawia. A mąż na to: - Zrzuta była i nie wiem gdzie piją...
Dzwoni telefon wczesnym rankiem. Obudzony facet odbiera i słyszy pytanie: - Klinika? - Pomyłka, prywatne mieszkanie. Za krótka chwil unię ponownie telefon: - Klinika? - Nie, do cholery! Prywatne mieszkanie! - Ziutek, no co ty kumpla nie poznajesz, tu Mietek. Pytam czy strzelimy sobie klinika z rana.
Jaskiniowiec wezwał do swojej jaskini dentystę, żeby fachowo usunął mu bolącego zęba. Dentysta wyjmuje z walizeczki dwie maczugi: małą i dużą. Jaskiniowiec pyta: - Do czego służy ta mała maczuga? - Do usunięcia zęba. - A ta duża? - To środek uśmierzający ból. Proszę pochylić się i skierować głowę w moją stronę.
Jaskiniowcy proszą MacGyvera, żeby pomógł im wygnać wężojaszczura, który nie chce wyjść z ich jaskini. - Czy próbowaliście go wykurzyć ogniem? - pyta MacGyver. - Tak. Nie pomaga. - Czy próbowaliście go bić maczugą po łbie? - Tak. Też nie pomaga. - A próbowaliście malować mu na ogonie te wasze scenki z mamutami? - To też nie pomogło. MacGyver wchodzi do jaskini i pyta wężojaszczura: - Słuchaj kolego! Czy mógłbyś znaleźć sobie drugą jaskinię? Tamci jaskiniowcy bardzo by tego chcieli. - Nie ma sprawy, już idę.
Dwaj koledzy po pracy wybrali się do knajpy na wódkę. Późno w nocy wracają do domu przez park. Stanęli pod drzewem aby się odlać. Jeden z nich patrzy ze zdumieniem, ze ten drugi ściągnął spodnie, podniósł jedna nogę do góry i sika jak pies. - Władek, czy ty oszalałeś?! - Wcale nie, po prostu on mnie ostatnio zawiódł gdy byłem w łóżku z kapitalna babka i od tego czasu nie podaje mu ręki...
A dokąd to obywatelu? - pyta policjant pijanego. - Idę wysłuchać kazania! - A kto wygłasza kazania o trzeciej w nocy?! - Moja żona.

(: poprzednia | 484 | 485 | 486 | 487 | 488 | 489 | 490 | ... | 986 | następna :)