Dorabiałem sobie swego czasu po pracy profesora zwyczajnego warszawskiego SGGW na kierunku Uprawa Truskawek i Pielęgnacja Sadzonek Bylin Ozdobnych, jako konserwator powierzchni płaskich oraz sprzętu w warszawskiej siłowni Herkules, która jest głównym klubem rozwoju muskulatury i tężyzny fizycznej na Pradze. Starając się wykorzystać swoje wieloletnie wykształcenie oraz tytuł naukowy, zastanawiałem się właśnie nad użyciem hantli do przytrzymywania folii szklarniowej nad plantacjami truskawek w Holandii, gdy nagle na siłownie wszedł niezwykle rosły mężczyzna. W pierwszej chwili go nie poznałem, bo na twarzy miał specjalną maskę kreatynową dozującą nieustannie monohydrat kreatyny do jego krwiobiegu. Kiedy jednak zdjął na chwile maskę, aby zjeść garść sterydów, rozpoznałem po tych bystrych oczach, ze to Mariusz Pudzianowski. Widać, ze Pudzian był rozjuszony, jakby właśnie skończył mu się zapas kreatyny i metanabolu w jednej chwili! Mój szósty zmysł profesora zwyczajnego podpowiadał mi, ze za moment może tu być czerwono niczym w gminnym punkcie skupu truskawek lub innych czerwonych bylin ozdobnych, ale ku mojemu zdziwieniu Pudzian spojrzał na ściany i po chwili z takim nostalgicznym, tęsknym uśmiechem rzekł cichutko sam do siebie fachowo otynkowane. Jak już wspomniałem, trochę mnie to zdziwiło, ale nie dałem po sobie niczego poznać i postanowiłem zwrócić mu grzecznie uwagę, że łamie przepisy bhp, bo trzeba wam wiedzieć, ze Pudzian przyszedł na trening w japonkach. Jak pomyślałem, tak zrobiłem nie zastanawiając się długo. Mariusz spojrzał na mnie po czym bez słowa wodząc smutnym wzrokiem po tych otynkowanych ścianach poszedł w kąt sali i usiadł zgarbiony na ławeczce płaskiej służącej do rozwijania mięśni klatki piersiowej, a następnie utkwiwszy wzrok w szczególnie fachowo otynkowane miejsce zaczął jeść garściami te swoje sterydy. Pomyślałem sobie no dobra, niech siedzi w tych japonkach i je, w końcu mogło być gorzej, gdyby przyszedł w sandałach na skarpetkach. Postanowiłem zając się swoimi sprawami, ale od czasu do czasu czujnym okiem wytrenowanym na poprzedniej posadzie pracownika ochrony dyskontu Biedronka zerkałem na Pudziana kontrolując jego zachowanie. Osoby ćwiczące w Herkulesie również spoglądały na Pudziana, bo trzeba przyznać, ze imponował swoją sylwetką górując nawet nad Najmanem, który dwa stanowiska dalej ćwiczył mięśnie Kegla. Nagle, ni z tego ni z owego Pudzian poderwał się z ławeczki i głośno krzyknął na cala sale: kto tynkował tę ścianę? Jakiej użył zaprawy!?. Nie będę ukrywał, ze w pierwszej chwili mnie zamurowało, ale kiedy już odzyskałem rezon powiedziałem drżącym głosem, ze ściany w naszym praskim klubie rozwoju muskulatury i tężyzny fizycznej tynkowała suwalska firma MMA, co jest skrótem od Mury, Miasta Autostrady, a czego Mariusz niestety nie wiedział. Wówczas Pudzian ruszył na mnie rozjuszony niczym emeryci na promocje cebuli w Carrefourze krzycząc w kreatynowym widzie dawaj na ring, dawaj na ring, zaraz cię zniszczę, a ja zdjęty strachem przed jego masywną posturą, krzyknąłem, żeby mnie nie bil, bo zgniecie mnie jak holenderska truskawkę!!! Jakże ogromne było moje zaskoczenie, gdy po tych słowach Pudzian zatrzymał się, jakby coś sobie nagle przypomniał i tak, to raz spoglądając na fachowo otynkowane ściany, a raz kontemplując jakieś wspomnienia, skierował się do wyjścia mamrocząc coś o tym, ze ci co go znają, wiedza, ze jak coś robi, to na 100% i że teraz ma nowy cel i zostanie głównym majstrem w MMA. Więcej Mariusza w Herkulesie nie widziałem, ale przyznam szczerze, dumny jestem z tego , ze dzięki tej pomyłce z MMA Mariusz rozpoczął nowa karierę na ringach mieszanych sztuk walki, a ja mimochodem się do tego przyczyniłem.