Przyjechali Ruskie na urlop na Sumatrę. W samolocie popili. Zwłaszcza, że jakoś przemycili swoje zapasy. Limuzyna z lotniska zawiozła ich do hotelu. Po drodze opróżnili barek. W hotelu najbliżej morza okazało się, że nie ma miejsc. Znaleźli dopiero w trzeciej linii. Trudno, co robić? Popili na smutki. W dodatku dostali pokoje nie na parterze, z bezpośrednim wyjściem na basen, a na piętrze. Co robić, popili. Potem zeszli na dół, wpychali wszystkich do basenu łącznie z obsługą i policjantami. Policja ostatecznie jakoś zagoniła ich do pokoju. Nudzą się. Siedzą. Piją. Postanowili skakać wprost z balkonu do basenu. Potem uznali, że z palmy może być niezła zjeżdżalnia. Ułamali, przystawili do balkonu. Na koniec wypróbowali skoki na fotelach. Przyjechała policja. Zakazano im wychodzić z pokoju pod groźbą aresztu, dopóki nie przetrzeźwieją. Trudno, co robić?... zamówili panienki, zabawili się, popili, zasnęli. Przespali tsunami. Rano jeden wychodzi skacowany na balkon, rozgląda się, dookoła zniszczenia...
- Chłopaki! Chyba się k***a nie wypłacimy!