Przyjęcia do sekcji karate. Tłum chętnych, gdyż zajęcia prowadził będzie sam Wielki Mistrz - Holagoga San.
 Sensei chodzi wzdłuż szeregu młodych chłopców i ocenia warunki fizyczne potencjalnych uczniów. Na końcu podchodzi do cherlawego chłopczyny, patrzy na niego krytycznie i odsyła go do domu.
 - Ależ Mistrzu - prawie płacząc krzyczy chłopak - Ja jestem dobry. Ja wszystko mogę.
 - Dobrze - odpowiada nauczyciel z chytrym wyrazem twarzy - Jeśli uda ci się spowodować, że ta belka (tu bierze spod ściany grubą na 5 cm dechę) rozleci się na kawałki to cię przyjmę. 
 - Zgoda - woła młody - Niech Mistrz ją mocno trzyma.
 Mistrz złapał mocno dechę za końce, podniósł ją na wysokość głowy, stanął mocno w rozkroku i powiedział:
 - Zaczynaj dziecko.
 Chłopak oddalił się o dobre 10 metrów, pobiegł w stronę Mistrza i... z całej siły kopnął go w jajca.
 Mistrz pozieleniał na twarzy, potem posiniał, a deska w jego muskularnych rękach rozleciała się na tysiące drzazg.