Ubawione i rozluźnione alkoholem towarzystwo postanowiło zrobić coś totalnie odjechanego. Znaleźli więc ochotnika (który sam się zgłosił!) i postanowili wysłać go na Marsa. I nie byłoby w tym nic śmiesznego, gdyby nie to, iż imprezowicze wpakowali delikwenta do pudła, podpisali je tekstem "MISJA NA MARSA" i ....
wyrzucili przez okno. Z 11 piętra.
Historia z początku zabawna, zamieniła się w koszmar. Chłopak oczywiście zginął na miejscu. Zaniepokojeni ludzie, widząc szczątki ciała w kałuży krwi, zadzwonili na policję. Ta, powiązując fakty i idąc za głosami nadal odbywającej się imprezy, skierowała się do odpowiedniego pokoju. I co zastali?
Otóż drugie pudełko. Na którym widniał napis "MISJA RATUNKOWA".
Gdy policjanci otworzyli pudełko i zapytali, co tu się dzieje, usłyszeli:
właśnie mieliśmy zamiar wysłać misję ratunkową. Bo straciliśmy kontakt radiowy z poprzednikiem". A z pudełka wyszedł kolejny student...