Profesor matematyki nie mógl znalezc pracy, wszedzie mówili, ze nie stac ich na tak wybitna osobistosc. No to sie wkurzyl i zdesperowany poszedl do urzedu pracy, powiedzial, ze skonczyl zawodówke i szuka pracy jako
hydraulik. Udalo sie, dostal prace. Za jakis czas ktos madry wymyslil, ze zeby byc hydraulikiem, to trzeba miec mature, no i wyslali cala brygade, w której pracowal profesorek na wieczorowe kursy z matematyki.
Na pierwszych zajeciach nauczyciel wzial profesorka do tablicy i pyta jest wzór na pole kola. Profesorek na to, ze nie wie, ale zaraz sobie wyprowadzi. No i zaczyna, pól tablicy zabazgral wzorami i cos mu nie
wychodzi. Nagle slyszy szept z pierwszej lawki:
"Zmien granice calkowania..."