Pewien facet chciał mieć idealny motor, najpiękniejszy na świecie i wedle jego upodobań. Szukał tak, i szukał, po gazetach, w internecie, na giełdzie, nic - żaden mu nie pasował. Aż kiedyś zrezygnowany wracał z giełdy i na podjeździe przed jednym z domów na ulicy, którą szedł, zobaczył go: Harley, czarny, bez skazy, błyszczący lakier, chromy też, cudo. Podchodzi do właściciela, który akurat go polerował i mówi:
- piękny motor
- a piękny, piękny, ale już jestem na niego za stary, a to za dobry motor, żeby stał i gnił, może byłby Pan zainteresowany?
- oczywiście! od dawna szukam takiego cuda!
Dobili targu, a kiedy facet miał już odjeżdżać nowym nabytkiem, postanowił spytać się sprzedawcy, jak mu się udaje utrzymywać go tak pięknym. Sprzedawca na to:
- zawsze, kiedy zanosi się na deszcz i spadają pierwsze krople, biorę puszkę wazeliny, wybiegam na dwór i poleruję lakier i chromy. Wie Pan, co? Ta puszka już mi się na nic nie przyda, proszę wziąć.
No to facet wziął i pojechał. Tego motoru wszyscy mu zazdrościli, dużo ludzi chciało go od niego kupić, ale on nie chciał sprzedać. W końcu i dziewczynę poderwał na motor. Miał się wybrać pierwszy raz na obiad z nią do domu jej rodziców. Przed drzwiami dziewczyna ostrzega go:
- słuchaj, muszę Ci coś powiedzieć. U nas w domu jest tak, że podczas obiadu nikt się nie odzywa, a kto się odezwie, musi umyć wszystkie naczynia.
Facet pomyślał "ok, co za problem", no i wchodzą. Otwierają się drzwi, przy nich stoi pani domu, a przez korytarz, między wielkimi stosami talerzy i garnków przy ścianach z obu stron, idzie jej mąż. Zapraszają go do środka, nasz facet wchodzi i nie może się nadziwić, ile w tym domu jest brudnych naczyń - w korytarzu, w łazience, w kuchni, na schodach na piętro... No ale nic, idą do stołu, zaczynają jeść. Nikt nic nie mówi, facetowi zrobiło się trochę nieswojo. Pomyślał, że skoro tak nikt nic nie mówi, to zobaczy, czy też nic nie powiedzą, jak zacznie się całować z dziewczyną przy stole. Zaczął, rodzice zaczęli się krzywo patrzeć, ale nic nie mówią. To włożył jej rękę pod stanik. Rodzice nic. Drugą rękę włożył jej do majtek. Rodzice dalej się patrzą, ale nic nie mówią. Wziął dziewczynę, podniósł ją na stół, zdjął jej spódnicę i zaczyna ją posuwać na stole. Rodzice już naprawdę wkurzeni, ale dalej nic nie mówią. Po chwili pomyślał "matka też niczego sobie", zostawił dziewczynę, i oparł matkę o stół i zaczyna ją posuwać od tyłu. W tym momencie słyszy "kap, kap" - deszcz na parapecie. Przypomniało mu się o motorze i polerowaniu. Wyciąga z kieszeni puszkę wazeliny a w tym momencie ojciec wstaje i krzyczy:
- DOBRA, KURWA, POZMYWAM TE PIERDOLONE NACZYNIA!!